Upgrade i szkolenia - jednak warto!
Całkiem niedawno na portalu internetowym www.onet.pl ukazał się bardzo ciekawy artykuł dotyczący największych "katastrof oprogramowania". Z pozoru treść artykułu nie ma wiele wspólnego z naszą dziedziną, jednak nasze zainteresowanie wzbudziła historia największego samolotu pasażerskiego na świecie - Airbus'a A380. Zaznaczamy, że sprawa dotyczyła konkurencyjnego oprogramowania którego nazwę usunęliśmy z kawałka przytoczonego artykułu. Autodesk nie miał pod tym względem jeszcze (i miejmy nadzieję, że tak pozostanie) żadnej wpadki. Oto kawałek omawianego artykułu:

"...W porównaniu z tymi, do których doszło w wieku XX, katastrofy software’owe ostatnich lat nie były aż tak groźne. Z powodu awarii wielkie projekty, które poniosły klęskę, trafiły wprawdzie na pierwsze strony gazet, ale nie zagroziły ludzkiemu życiu. W przypadku Airbus A380 koncern EADS miał przynajmniej wybór. A to dlatego, że kable były za krótkie.
Największy samolot pasażerski świata został w całości zaprojektowany komputerowo. W Hamburgu powstawała elektronika wraz z okablowaniem, a w Tuluzie kadłub. Gdy latem 2004 technicy zaczęli łączyć elementy elektroniczne za pomocą bez mała 530 kilometrów przewodów (na każdy samolot), okazało się, że w przypadku wielu z nich to się nie uda – kable były za krótkie. Efekt? Koszty się podniosły, a terminy odbioru przesuwały. Rozpoczęta przez jednego z ówczesnych szefów Airbusa, Christiana Streiffa, analiza ujawniła źródło kłopotów z kablami: inżynierowie używali różnych wersji programu xxxxx, które nie były ze sobą kompatybilne – edycja 4 w Hamburgu, a 5 w Tuluzie.
Zamieszanie z numerami wersji wydaje się małe. Jednak w rzeczywistości chodzi tu o ogromne różnice jakościowe. Wersję 4 zaprogramowano w Fortranie i przeznaczono do systemu Unix. Wersja 5 została napisana całkowicie na nowo w C++ i można ją było zainstalować tylko w Windows. Różnice dotyczyły więc wręcz niekompatybilnych formatów plików. W efekcie dane nie dawały się bezstratnie konwertować, a metadane – takie jak adnotacje inżynierów do określonych części składowych – przepadały. Airbus miał wprawdzie własne oprogramowanie konwertujące, ale nie funkcjonowało ono prawidłowo i z tego powodu rzadko go używano.
Właściwy problem leżał według Streiffa na wyższych piętrach koroporacji: "Chodzi o nieprawidłowe działanie kierownictwa, które nie zatroszczyło się wystarczająco o kooperację wewnątrz projektu". Szef sprzedaży Airbusa John Leahy podaje więcej szczegółów: „Odpowiedzialni ludzie nie zwracali po prostu uwagi na ten problem. Zaniechali przeszkolenia inżynierów na xxxxxx. Nie złagodzili też w Hamburgu niechęci wobec nowej wersji tego programu”. Skutek: dodatkowe koszty w wysokości 5 miliardów euro..."
Źródło: onet.pl
Obrazuje to jak ważne jest używanie zawsze najnowszych wersji oprogramowania a co ważniejsze profesjonalne przeszkolenie pracowników. Jest to krok którego nie wolno pomijać! Co prawda w Polsce mało która firma byłaby narażona na tak ogromne straty ze względu na taki błąd, jednak w dzisiejszych czasach każda pomyłka może wiele kosztować.
Powrót...